Objęcie prostego życia nie jest takie łatwe, mówi Alexandra Ziminski. Ale po przeorganizowaniu swojego życia, aby zmieścić się w swoim japońskim mieszkaniu, ma kilka wskazówek, jak – i dlaczego – zmniejszyć skalę.

Byłam typem osoby, która gromadziła jednorazowe pałeczki tylko po to, żebym nie musiała ich czyścić. Używałam mojej podłogi jako szafy i nie mogłam przestać jej uzupełniać. Dla mnie byłam po prostu „wyluzowana”, podczas gdy w rzeczywistości moje szczęście było tłumione przez te niepotrzebne rzeczy. Punkt zwrotny nastąpił, kiedy zamieszkałam z moim partnerem. Musiałam znaleźć sposób na zmianę i to szybko. Więc zacząłem badać minimalizm.

Termin „minimalizm” został ukuty w latach 50. przez zachodnich artystów w odpowiedzi na nadmierną kapitalizację świata sztuki. Tworzyli oni „minimalne” dzieła, jak czarna kropka na białym płótnie, i mieli nadzieję, że nie będzie można ich sprzedać. Sztuka dla artysty, a nie dla handlarza. Ruch ten był silnie zainspirowany Japonią. Przed otwarciem drzwi na Zachód i boomem gospodarczym, Japończycy żyli stosunkowo prosto.

Bezlitosna siła klęsk żywiołowych – pożarów, tsunami, trzęsień ziemi – sprawiła, że posiadanie tak wielu rzeczy stało się niepraktyczne. Również prawa okresu Edo zabraniały pospólstwu popisywać się bogactwem poprzez posiadłości, ograniczając ich gromadzenie. Inni praktykowali buddyjski styl życia Zen, wierząc, że aby osiągnąć duchowe oświecenie, trzeba uwolnić się od materialistycznych pragnień i egoistycznych myśli. Najprostszy sposób, aby to osiągnąć? Żyj skromnie i stwórz dystans do swojego posiadania.

W końcu minimalizm wyrósł z zachodniego ruchu artystycznego w alternatywny wybór stylu życia. Celem jest wykorzystanie minimalizmu jako narzędzia do osiągnięcia osobistych celów. Dzięki mniejszej konsumpcji można wreszcie poczuć się zadowolonym z tego, co się ma i przestać nieustannie porównywać się z innymi.

Nie wszyscy możemy być buddyjskimi mnichami Zen, ale możemy czerpać inspirację z ich doktryny. W ostatnich latach styl życia został wprowadzony do głównego nurtu przez fascynujące trendy, takie jak Projekt 333 (noszenie 33 przedmiotów przez trzy miesiące), szaleństwo małych domów i wysiłki przeciwko szybkiej modzie. Przydatne nowe technologie, takie jak car-sharing i aplikacje do wypożyczania przedmiotów, ułatwiły życie przy mniejszym nakładzie środków. Japonia wyprodukowała wielu własnych minimalistów new-age. Marie Kondo (której nowy serial Netflix właśnie się ukazał) zyskała sławę dzięki wynalezieniu metody KonMari – życia wyłącznie z przedmiotami, które „dają radość” – a Fumio Sasaki trafił na pierwsze strony gazet, posiadając tylko trzy koszule i cztery pary skarpetek.

„Zdałem sobie sprawę, jak wiele emocji przywiązałem do przedmiotów martwych”

Nic dziwnego, że minimalizm stał się atrakcyjną alternatywą dla wielu ludzi. Antykapitalista, który chce ograniczyć swoją konsumpcję, ekolog próbujący zmniejszyć ilość odpadów. Albo ktoś taki jak ja, kto mieszka w ciasnym tokijskim mieszkaniu o powierzchni 17 m² ze swoim chłopakiem.

Będę szczera, przyszłam do minimalizmu z praktycznym nastawieniem. Musiałam wykorzystać moją przestrzeń, a nie zmieniać moje życie. Dopiero gdy rozpocząłem podróż, zacząłem dostrzegać pozytywne zmiany w moim samopoczuciu psychicznym.

Najtrudniejszy był pierwszy krok, ciągle robiłem wymówki. Patrząc na jaskrawy, tęczowy sweter, powiedziałabym: „Cóż, nie mogę go wyrzucić, to był prezent”. Zaczęłam używać paragonów jako podkładek, żeby nadać im jakiś cel. Osądzające oczy figurki byłego chłopaka błagały mnie o ponowne rozpatrzenie sprawy. Wtedy zdałam sobie sprawę, jak wiele emocji przywiązałam do przedmiotów nieożywionych.

Uczucie to jest powszechne i zostało podkreślone przez Sasakiego w jego książce Goodbye Things: On Minimalist Living, którą, jak na ironię, już posiadałem. Podaje on 55 pomocnych sposobów, aby uczynić ten proces łatwiejszym dla duszy. Sasaki wyraźnie zaznacza, że w dłuższej perspektywie korzyści znacznie przewyższają chwilowe poczucie winy. Stwierdza również, że nie należy mylić tego, czego się potrzebuje, z tym, czego się pragnie.

Przed przyjazdem do Japonii myślałem, że potrzebuję czteropiętrowego łóżka z materacem z pianki memory. To właśnie uwarunkowali mi reklamodawcy, aby uwierzyć, że wygodne łóżko jest szczytem szczęścia. Poznanie alternatywnego sposobu spania, japońskiego futonu, uświadomiło mi, że moje zachodnie wyobrażenia były błędne. Nie ma właściwego sposobu spania; w rzeczywistości miliony ludzi śpią na podłodze każdego dnia.

Przedmioty, które uważałam za niezbędne, stały się teraz opcjonalne. Zaczęłam oddawać lub wyrzucać ubrania, które zawsze zamierzałam nosić, ale nigdy tego nie robiłam. Za radą Sasakiego pozbyłam się wszystkich nieużywanych rzeczy, wielokrotności i rzeczy, o których zapomniałam.

Z ubraniami mogłam się rozstać dość łatwo, ale moim zakazanym owocem był papier. Dla mnie książki były nie tylko pełne atramentu, ale i życia. Wyrzucenie ich byłoby zdradą. Jednak prawdziwą niesprawiedliwością było samolubne trzymanie książek, których nigdy nie przeczytam ponownie.

W końcu natknęłam się na ostatnią przeszkodę – mojego chłopaka. Życie z „maksymalistą”, kimś, kto posiada 35 par butów, nie ułatwiło mi tego procesu. Był niewątpliwie pozbawiony wiedzy na temat korzyści płynących z minimalizmu. Dlaczego nie mógł zatrzymać swojej kolekcji mangi One Piece, składającej się z prawie 100 tomów?

”Ale to mnie uszczęśliwia”, powiedziałby z oczami szczeniaka. Nie mogłam go przekonać, musiałam pójść na kompromis. Nie miałam zamiaru zmuszać go do poświęcenia tego, co przynosiło mu radość. Minimalizm wygląda inaczej dla każdego człowieka. Czy wyrzuciłabym wszystkie moje cenne przybory plastyczne? Oczywiście, że nie. To, co jest potrzebne, zmienia się w zależności od twoich osobistych celów. Kucharz potrzebuje przyborów kuchennych, a stolarz narzędzi.

W końcu Sasaki miał rację. Nie żałuję niczego, co wyrzuciłem. Żyjąc z mniejszą ilością rzeczy, mam więcej miejsca do oddychania. Nie jestem ciągle rozpraszany przez moje rzeczy. Rzeczy nie giną w bałaganie, a moje mieszkanie można posprzątać w mniej niż godzinę.

Moja perspektywa ostatecznie zmieniła się na lepsze. Mogę skupić się na tym, co mam, a nie na tym, czego nie mam – bezpiecznym domu, kochającym chłopaku, wspierającej rodzinie. Nie jestem idealna, nigdy nie będę posiadać tylko 50 rzeczy ani ubierać się tylko na czarno i biało, nie jest to też celem prawdziwego minimalisty. To, jak żyjesz, wpływa na to, jak myślisz: pamiętaj, aby być świadomym tego, co kupujesz i dlaczego.

Illustration by Rose Vittayaset

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.